Wszystko zaczyna się w przestrzeni, która nas otacza, pełnej różnego rodzaju obiektów – ścian i mebli, koców, przedmiotów codziennego użytku – tam, gdzie żyjemy i gdzie należymy. Spróbowałem sobie wyobrazić machinę nieustannie produkującą obrazy. Zamkniętą przestrzeń wyczarowującą obrazy. W takiej przestrzeni ciała tancerzy są nieustannie blisko siebie: żyją razem, dzielą wspólne sprawy i oddziałują na otoczenie. Zachowują się absurdalnie, ale zdają się zachowywać tak celowo…
A więc nie tyle chaos, co nie-porządek. Nie-porządek i bliskość. Żadne zwyczajowe reguły nie obowiązują. Traktując nie-normalne akcje w sposób normalny, zaczyna pojawiać się dystans. Jak w kreskówce, akcja nabudowywana w onirycznym procesie staje się surrealistyczna. Ta logika absurdu jest zdecydowanie interesującą nas ścieżką.
A potem dekonstrukcja przestrzeni powoduje rozsypanie ciał. Nikt już nie wie, co będzie dalej…
Gilles Jobin

